Niby niedawno, a mam wrażenie, że minęło już sporo czasu. 27.09 wyruszyliśmy w pierwszą, tak długą podróż samochodem z naszym Julem. Kierunek? Południowy Tyrol – Włochy. Wszystko zaczęło się od zaproszenia i propozycji od Roter Hahn. Cóż to takiego?
Roter Hahn to organizacja zrzeszająca około 1600 gospodarstw wiejskich z terenu Południowego Tyrolu. Wszystkie oznaczone są charakterystycznym znakiem Czerwonego Koguta. W ramach Roter Hahn działalność prowadzona jest w czterech segmentach: agroturystyka, wiejskie gospody u winiarzy, wyroby z Południowego Tyrolu, a także rzemiosło ludowe. Spośród farm do wyboru jest wiele obiektów, które oferują lekcje gotowania, zabiegi w strefie wellness i SPA, jak i te z przydomowymi zagrodami, gdzie najmłodsi mogą pogłaskać i karmić zwierzaki oraz wiele wiele innych, spełniających przeróżne kryteria. Więcej informacji o Roter Hahnie dostępnych jest na oficjalnej stronie Roter Hahn’u TUTAJ.

Wiedzieliśmy, że przed nami kilkanaście godzin w podróży, dlatego wyruszyliśmy dzień wcześniej, dzieląc sobie podróż na pół i zatrzymując się na nocleg w Niemczech. Następnego dnia po śniadaniu, obraliśmy nasz docelowy kierunek, cudowne, rodzinne gospodarstwo agroturystyczne w Ölackererhof w Neustift (Vahrn), malownicze położone, znajdujące się na wysokości 600 m n.p.m.
Kilka słów o samym gospodarstwie – urzekło nas tak bardzo, że marzymy o powrocie, tym razem w większym gronie. Cudowna rodzinna atmosfera rodziny Gasser to coś co bardzo doceniłam podczas pobytu. Przyjaźni, uśmiechnięci, pomocni i co dało się zauważyć, również bardzo bardzo pracowici. Dziadkowie, rodzice i trójka dzieci, a tuż obok 2 koty, 2 króliki, kury i kochany psiak Rolfie. Co dookoła? Góry, przepiękny widok na miasteczko Neustift i zabytkowy klasztor z placem i ogrodami w dole, winnice wszędzie dookoła – również własność rodziny. Do tego własne pomidory, maliny i najpyszniejsze jabłka jakie w życiu jadłam! Domowe konfitury, sok z jabłek i winogron.. Jeszcze ciepłe domowe pieczywo, jajka w sweterkach od szczęśliwych kur.. i codziennie rano pod drzwiami, czekał na nas wiklinowy kosz pełen tych dobroci. Ekologicznie, w zgodzie z naturą, smacznie, domowo… Było najpyszniej! :)













Nasza agroturystyka składała się z dwóch części – starszej i nowszej – obydwie na najwyższym poziomie, z pięknym wyposażeniem i dbałością o każdy detal. Mieliśmy ogromne szczęście, ponieważ spaliśmy w dopiero co oddanym, nowym apartamencie z 2 sypialniami, dużą łaienką, salonem z aneksem kuchennym i niesamowitym tarasem z widokiem na Neustift i klasztor. Julek miał tutaj jak w raju, dzieci, zwierzaki, roślinność, pyszne winogrona, soki i jabłka na wyciągnięcie ręki.. A dodatkowo drewniane domki, trampolina, pokój zabaw dla dzieci, małe traktory, quady i samochodziki.. do jeżdżenia po farmie. :)
Zdecydowaliśmy się na podróż właśnie tutaj, ze względu na spokój.. małą miejscowość, która daje ogromne możliwości.
Dlaczego warto spędzić urlop w Vahrn:
- Wino i sztuka w klasztorze Neustift – to tutaj przyjeżdżają turyści, aby nacieszyć oczy muzeum w Klasztorze, pobyć sam na sam w pięknym ogrodzie, wejść na basztę, napić się kawy w pobliskiej kawiarni, zobaczyć przepiękny Klasztor Augustinian Monastery of Novacella i ogromną bibliotekę, w której znajdowało się ponad 65 tys. zbiorów.








- Wiele możliwości wycieczek w dolinie i w góry – dwukrotnie wybraliśmy się kolejką gondolową na Plose, aby z góry podziwiać panoramę okolicy i przespacerować się idealną dla dzieci, ścieżką Woody Walk, z atrakcjami, placami zabaw i edukacyjnymi ścieżkami








- Spokojne położenie wśród winnic i sadów
Na początku naszego pobytu, od gospodyni otrzymaliśmy kartę BrixenCard – Jest to karta przeznaczona dla gości, która daje wiele korzyści, między innymi jeden wjazd i zjazd kolejką Plose gratis na dzień oraz darmowe wejścia do muzeów, kościołów i innych kulturalnych wydarzeń. Liczne hotele, apartamenty i pensjonaty oferują swoim gościom BrixenCard. Aby uzyskać więcej informacji zapraszamy na stronę: www.brixencard.info.
Czy mówiłam już, że Neustift to wspaniała baza wypadowa? Bardzo blisko położone jest przeurocze miasteczko Brixen – wąskie uliczki, urokliwe knajpki, zaułki, sklepiki… włoski klimat jak się patrzy.


Odwiedziliśmy również Bolzano, w którym zaszliśmy do Muzeum Archeologicznego dotyczącego Człowieka z Lodu – widzieliśmy jego szczątki, ubrania, akcesoria. Miejsce robi wrażenie! Warto tu przyjechać. Następnie spacerowaliśmy uliczkami starego miasta, podziwialiśmy stary klasztor, wypiliśmy kawę w jednej z kafejek i zjedliśmy pyszny obiad. :)







Kolejnym miasteczkiem do jakiego zajechaliśmy było małe, ale urokliwe Chiusa. Nie sposób nie oszaleć na punkcie tych uliczek, kolorów i stromych schodów ( z wózkiem okazały się nie do pokonania).



Podczas pobytu mieliśmy również dwa punkty zorganizowane przez Roter Hahn. Pierwszym z nich była kolacja na wzgórzu, w małej wiosce, gdzie od lat rodzina tworzy kuchnię z duszą, miejscowe specjały wywołały w nas ogrom radości. Było pysznie! A knajpka? W stylu piwnicy, w środku cegła na ścianach, drewniane meble, narty.. ceramiczne dzbanki, książki.. a na zewnątrz piękny ogród. :) Będąc w tych okolicach koniecznie odwiedźcie Hubenbauer – Schattengasse 12 , 39040 Vahrn.


Naszym kolejnym punktem były odwiedziny w innym, rodzinnym gospodarstwie agroturystycznym. Family Farm Schnagererhof to miejsce absolutnie ponadczasowe i magiczne! Położone wysoko na wzgórzu.. gdy się tam wjeżdża ma się wrażenie, że wyżej nie ma już nic. :) Cudowna i ogromna farma rodzinna, z mnóstwem cudnych zwierzaków, ogromnymi polami uprawnymi, stadem krów, kur, prosiaczków.. Właściciel wraz z dziećmi poświęcił nam dobre 2 h oprowadzając nas po swojej posiadłości i farmie i opowiadając całą historię aż po teraźniejszość. Zajrzeliśmy do stodoły, widzieliśmy jak kury znoszą jajka, jak jedna z krówek została na farmie, podczas gdy koleżanki pasły się na łące, bo miała uszkodzoną nogę.. ale widzieliśmy również wnętrza i tutaj ogromne pokłony! Kocham pięknie urządzone wnętrza i strefa wellness oraz jadalnia zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Zresztą co będę się rozpisywać.. zobaczcie sami. :)










Na koniec pobytu odwiedziliśmy miejsce, które od kiedy zobaczyłam na IG śniło mi się po nocach. Mowa o Lago Di Braies. Marzyłam, aby tam pojechać i dzięki temu, że mieliśmy naszą agroturystykę całkiem niedaleko – jakąś godzinę drogi autem, ruszyliśmy po śniadaniu. Turystów było całkiem dużo, ale cieszymy się, że wybraliśmy się z samego rana, bo dzięki temu nad samym jeziorem nie czuło się tłoku (mimo, że kilka ogromnych parkingów było przepełnionych). Musieliśmy stanąć autem 6km przed celem, zapłacić za busa i podjechać autobusem, bo bliżej nie było już miejsc. Pomyślałam sobie wtedy, że nie ma szansa na zdjęcie w łódce i popływanie po jeziorze. Jak bardzo się myliłam. Kolejka do łódki była na 5 minut stania! :) Wykupiliśmy sobie pół godziny za 20 eur – dodatkowo w cenie były dwie piękne pocztówki, o których dowiedzieliśmy się na wyjściu. Wokół jeziora prowadzi niesamowicie malownicza ścieżka. Porwaliśmy się na podróż wózkiem i odradzam ;) zbyt dużo schodów, a gdy dziecko śpi.. było noszenia :) ale daliśmy radę! nawet skok przed spory strumień z wózkiem na rękach mamy zaliczony. Zobaczcie sami jak tam pięknie…





Koniec :) Jeśli dobrnęliście do końca należy Wam się medal. :) A jeśli nigdy nie byliście w tych rejonach z całego serducha polecam – zakochacie się i przepadniecie! Dziękuję Roter Hahn za cudowny tydzień, który na zawsze pozostanie w naszej pamięci. Wspomnienia jak żywe! :)
Ściskam Was – Scraperka
Cudownie pooglądać tak słoneczne zdjęcia, kiedy za oknem już szaro i buro.
Ja w tym roku niestety musiałem obejść się bez wyjazdu na wakacje. Ale za to robiłem remont mieszkania i to też mnie bardzo cieszy.
Super miejsce, bardzo fajny klimat, aż chciałoby się tam pojechać :)
Piękne miejsce i jeszcze piękniejsze zdjęcia
Dziękuję za artykuł, nie znałem tych terenów Tyrolu południowego. Jak widać jest to piękne miesce do odpoczynku i łapania świeżości. Bardzo bym się tam chciała wybrać.