Wszechobecne upały spowodowały, że nie spieszno nam do naszego domu. Postanowiliśmy jeszcze o kilka dni przedłużyć sobie pobyt u rodziców, a tym samym czerpać radość z ogrodu i tego co potrafi nam dać. Oczywiście każdy z Was kto ma ogród doskonale wie o czym mówię… Możliwość wypicia porannej kawki, czy zjedzenia ciacha na tarasie. Nie ma nic lepszego niż w kilka sekund jeszcze w kapciach, albo i nawet na bosaka znaleźć się na trawce nieopodal krzaczka malin…
Uwielbiam owoce. Nie wyobrażam sobie żyć bez owoców sezonowych. Maliny, jagody, poziomki, truskawki, jeżyny, borówka… Najlepsze są te eko, zerwane prosto z krzaczka bądź kupione bezpośrednio u prawdziwego ogrodnika z krwi i kości. :) Mam takie szczęście, że takowy dostęp posiadam i nie wyobrażam sobie inaczej.
Ciekawa jestem jak to jest z Wami?
Czy Was też tak cieszy kilka poziomek lub malin na dłoni?
Dla mnie nie ma niczego lepszego… pychotki nad pychotkami! :D
Mam nadzieję, że ten mandat będzie nauką dla mnie,
Ja także nie wyobrażam sobie lata bez owoców… maliny, poziomki, borówki – te kocham najbardziej. Wypoczywaj i łap siły:)
mamy w takim razie podobnie:) dziś było ciężko. śpimy na górze pod dachem i jest straszliwie duszno… ale jakoś musimy dać radę.
Jutro pobudka o 6:00 i czas do pracy wyruszyć.
dobrej nocy:)
jak ja juz dawno nie jadlam poziomek… Maliny i owszem calkiem niedawno:))
poziomki nie są tak dostępne, a szkoda! bo to pyszności przecież niesamowite:) życzę kochana, aby szybko wpadły w Twoje usteczka:)
Fajnie być za miastem w taki upał! Zazdroszczę własnych malinek, wyrzuciłam stare i mam zamiar zasadzic jesienią nową odmianę- macie jakąś dobrą, sprawdzona? Miłego leniuchowania!
malinki w ogrodzie być muszą:) były z nami zawsze…na działkach u dziadków , a teraz i tutaj. Jaka odmiana? nie mam pojęcia! dzięki Antoninko:) wypoczywamy popołudniami, a rano niestety do pracy trzeba chodzić.
Cieszy i to bardzo cieszy!
Zazdroszczę Ci takich możliwości, sama od lat muszę z bazarku przynosić takie atrakcje!
czasami te z bazarków są równie smaczne:) ja zawsze szukam tych bio, mniejszych, ale smaczniejszych:)
Tak, kocham za to lato!:) Poziomki to jedne z moich ulubionych owoców.Niestety tak rzadko już spotykane w lesie.
Jesteśmy w tym roku po obfitych zbiorach porzeczki czarnej i czerwonej. Mam obfity zapas przetworów na zimę. Pierwszy sok smakuje wyśmienicie i obawiam się że reszta do zimy nie dotrzyma:) Jestem wdzięczna za owoce w sadzie moich przyszłych teściów. Zostawiłam im garść owoców na krzaku, przez co mam małe wyrzuty sumienia;)
Pozdrawiam, i zapraszam: http://joconcept.blogspot.com/
Poziomki kiedyś były dużo bardziej popularne i łatwiejsze do znalezienia, to fakt..choć w wielu miejscach jeszcze można znaleźć:) jak jeździmy do moich teściów, to przy drodze spacerowej nam rosną :)
ooo super, że produkcja ruszyła i to z takich owoców z krzaka:) takie weki i soki smakują najlepiej:)
idę zajrzeć do Ciebie i witam serdecznie w moich progach:)
po pierwsze to witam po wakacyjnej przerwie. Jak miło zobaczyć taką roześmianą mordkę Maila. Oj nasza Sijulka też ma takie uśmiech. Zakochana w nim jestem;-)a poziomki, maliny i inne dobrodziejstwa lata, zawsze cieszą;-)[pozdrawiam ciepło
hej Karola:) również ściskam po przerwie i cieszę się, że jestem tutaj znowu:)
to jest niesamowite jak po psie można zobaczyć, że jest szczęśliwy…Mailo czasami nawet gdy zasypia to się uśmiecha:) nie ma nic piękniejszego!
pozdrowienia!
:***
Poziomki,rany uwielbiam;))
ja też… zawsze zaglądam dokładnie pod każdy krzaczek z nadzieją na nowy owoc.:)
Uśmiecha się , rzeczywiście !!!!!!
Uwielbiam owoce z krzaka, chociaż te nisko rosnące zrywam i myję, bo pieski biegają tu i tam , hi hi hi , pozdrawiam
:) też to widzę, więc chyba wszystko ze mną w porządku:)
nasze psiaki tylko po trawie latają i całe szczęście w ogrodzie nie sikają:)
ale ale to jest myśl! :)
Bez wątpienia takie sa najpyszniejsze, choćby kilka ich było, smak z pewnością niezastąpiony;)
Ach i nie zwariowałaś…uśmiech widac jak się patrzy;))
Pozdrawiam cieplutko
to się zgadza:) może nie są najładniejsze i największe, choć i takie się zdarzają:) smak i fakt, że wyhodowane na własnej ziemi bez sztucznych dodatków, to się liczy:)
buziaki Justynko! paczka już do Ciebie frunie, albo zaraz pofrunie:) adres przekazałam właścicielce sklepiku
Aniu, ale ci pysznie;-) Poziomki staly sie rzadkoscia, nie jadlam juz ich cale lata:-( Maliny mam od prawdziwego ogrodnika ale nie tylko, na szczescie mam dostep do prawdziwych owocow, wyrzyw, przetworow chleba, ciasta… zyc nie umierac:-)
Na szczescie, bo nie musze zmieniac ogrodu w pole uprawne;-)
Mam kilka drzew owocowych w ogrodzie i to mi wystarczy:-)
Pozdrowionka
Kasiu trzymam kciuki, abys choć przypadkiem kiedyś gdzieś na nie trafiła…
och to wspaniale! takie jedzenie to czysta przyjemność:) ja nie wyobrażam sobie teraz żyć bez jaj od szczęśliwych kurek:)
My też w ogródku warzyw nie mamy, a jedynie kilka różnych owoców:) To nam wystarczy, a w resztę trzeba się zaopatrzyć:)
buziaki dla Ciebie na nowy dzień
Bardzo, bardzo, bardzo uwielbiam maliny! W tym roku mam je w końcu we własnym ogrodzie… ;)
:))) ja już nie mogę się doczekać jak dziś zerwę kolejne i nawet do domu z nimi nie dojdę;)
Nie ma nic pyszniejszego! Owoce to jedyna rzecz jakiej mi brakuje zimą :)
u mnie podobnie, choć z drugiej strony coś dobrego jest w tej sezonowości… zawsze z niecierpliwością czeka się na te konkretne owoce, warzywa, a później przez tych kilka tygodni czerpie się z nich jak najwięcej:)
buziaki
Mogę się podpisać pod postem….w całości.Mogą być mniejsze,mniej słodkie,mniej ładne ale moje z działki,moje z tarasu i to wystarczy!!!Dla mnie również te własne są najpiękniejsze.W zeszłym tygodniu byłam na działce i mój mąż odpoczywając usłyszał straszny mój krzyk,myślał że A.urządliła mnie osa.B.zobaczyłam żmiję których się boję najbardziej na świecie,,C.najechali nas hunowie…a tu niespodzianka,żona krzyczy z radości bo zauważyła pierwszy raz od sześciu lat orzechy włoskie na drzewie.Sześć lat czekałam!!!I ma szt 2.Ale jakie będą smaczne!!!Pozdrawiam:)
:) prawda?:) tak właśnie jest!
mnie przerażają czasem te ogromne truskawki pakowane ta plastikowych tackach, spulchnione i nawożone do granic możliwości. Może i smaczne, ale czy zdrowe? Jednak nie do końca:) a te prawdziwe polskie truskawki, mniejsze, może nie tak czerwone, a jakie smaczne! :D
cieszę się razem z Tobą z tych orzeszków! to niesamowita radość móc patrzeć jak rośnie coś o co od samego początku się dba… pielęgnuje:)
zjadłaś już? :)
delektuj się nimi! ale pewnie za jakiś czas będzie dużo dużo więcej:)
buziaki
Aniu takie pyszności prosto z krzaczka to istna rozkosz ;) A dla nas, emigrantów takie smaki są bezcenne ;)
Kasiu potwierdzam, choć nie wiem jak to jest być emigrantem to rozumiem co czujesz:) Pewnie u Ciebie również mnóstwo innych smakołyków, o których nam się nawet nie śniło:) ale przecież owoce i warzywa też macie:) buziaki
oj malinki poziomki jagódki…kocham nad życie. a prosto z krzaka…nie mam takiej możliwości. Za to mam możliwość warzyw z krzaka – też dobrze :) W sensie z ziemi :)
hiihih
ooo warzywka z ziemi pychota tak jak i owoce:) dobrze, że jakakolwiek możliwość jest i radość z tego tytułu:)
uściski
Malinki, poziomki, truskaweczki z mojego ogródka chętnie podskubuję, choć zwykle wyprzedzają mnie dzieciaki hihihi. Ale już malinek z dnia na dzień przybywa więc dla wszystkich starczy i jeszcze coś zamrożę i zamknę w słoiczki.
haha no tak to dzieciakami bywa:) ja tez jestem takim dzieciakiem po części będąc u rodziców:) ale oni zawsze mówią, abyśmy jedli, bo się zmarnują… a tego to bym nie zniosła:)
my już mamy pomrożone truskawki w plastikowych kubeczkach:) na zimę zapasy być muszą:)
buziaki
poziomki!!! Boże, nie pamiętam kiedy jadłam ostatnio:))))
my też ogrodowo, no ale jak tu inaczej :)
xxx
mogę wysłać kilka, tylko nie wiem czy drogę wytrzymają:)
inaczej się nie da…najlepiej ogrodowo i w cieniu pod drzewkiem…
buziaki Aguś!
oj ja również uwielbiam owoce i ciesze się że mam je w ogrodzie. Malinki,poziomki,truskawki,porzeczki,wisienki,jabłuszka,winogron pychotka. Żałuje,że nie mam borówek i agrestu oraz gruszek i czereśni;(
nie wszystko na raz:) i tak masz bardzo dużo:)))))))0 a pewnie z czasem dosiejesz, posadzisz i będziesz miała kolejne krzaczki i drzewka:)
my mamy gruszki, ale takie jakieś malutkie rosną :)
uściski
O tak! te swoje, nawet niedoskonałe cieszą najbardziej :)))
Aneczko, wygrzewaj się, beztrosko spędzaj czas :))))) Wystawiaj buzię do słoneczka i ciesz się, śmiej, ile się da :)))))
cmok cmok
zgadza się Sylwuś:) właśnie te wypielęgnowane od małego dają najwięcej radości:) Niestety chciałabym beztrosko, ale to tylko popołudniami… w dzień trzeba pracować… :) uściski dla Ciebie!
Zazdroszczę takich "ogrodowych" możliwości. My niestety wszyscy w Krakowie mieszkamy, nawet babci na wsi nie ma:-) Ech:-)
a nie ma gdzieś Krakowie ogródków działkowych?;)
moi jedni dziadkowie są z Wrocławia i mają u nas świetną działeczkę:)
buziaki
Teraz każdy kawałek ziemi w Krakowie jest na wagę złota, więc ogródki działkowe zastępują niestety bloki. Mieszkamy niedaleko stuletniego parku, ale i tu niestety dotarła budowa. Coś strasznego po prostu!
jejku szkoda wielka szkoda, że dzisiejsza cywilizacja sama biegnie ku zagładzie… im mniej zieleni tym gorzej dla nas wszystkich… mam nadzieję, że tego parku kiedyś nie zlikwidują na rzecz jakiegoś blokowiska. uściski:*
Korzystam z dobrodziejstw ogrodu rodziców, uwielbiam owoce prosto z krzaczka: maliny, agrest, porzeczkę i jabłka prosto z drzewa lub z pod drzewa bo spadają ostatnio na potęgę.
No to mamy podobny układ:) ja tez korzystam z ogrodu rodziców jak tylko mogę najlepiej:)
trzeba zbierać te owoce, bo popleśnieją, a szkoda by było:) u nas też spadają sporo…
uściski
pięknie,
ogrodowo i owocowo…cóż więcej potrzeba do szczęścia…
:)))
osobiście nie znam osoby, która nie lubiłaby owoców prosto z krzaka…
cudne fotki!
tęsknię za ogrodem mojej mamy… tam wszystko jest za darmo, z zapachem i smakiem… a ja w markecie na stoiskach eco się zaopatruję i do końca nie wierzę co tam jest…
podrap za uchem specjalnie od nas swojego pieska :)
Aga wiesz ja chyba też nie… choć niektórzy boją się jeść nie myte. Ja malinki i poziomki wkładam od razu do buzi:)
stoiska eko są ok, ale wszystko zależy od tego od kogo te eko warzywka są. Ja zawsze czytam etykiety.. i zdecydowanie bardziej wolę mniejsze budki z warzywami:) mam taką jedną sprawdzoną, w której warzywka prosto od ogrodnika są:)
podrapię i poczochram od cioci Agnieszki jak tylko wrócę do domku:)
Kochana owoce prosto z krzaka uwielbiam nie ma nic lepszego. Mam to szczęście, że w swoim ogródku mogłam sobie posadzić truskawki, borówki maliny, cukinie. Uwilbiam zdrowe jedzenie a tu jestem pewna, że jest bez grama chemii. Teraz mam wysyp cukinii w ogródku, więc pewnie dziś na obiadek będzie danie z cukinii. A w przyszłum roku pokuszę się o posadzenie pomidorów zobaczymy co wyjdzie. Buziaki, a Mailo widać, że jest szczęśliwy i się naprawdę śmieje, buziaczki dla tego słodziaka.
oooo no to masz sporo! truskaweczki tez chciałabym mieć. Całe szczęście są u dziadka:) ale ale…myślę o takich balkonowych zwisających w doniczkach. Są równie pyszne i maja taki śmieszny podłużny kształt:)
My wczoraj z cukinii od dziadków robiliśmy cobie leczo:)mmm pychota!:)
pozdrawiam cieplutko:*
O tak Aniu te ze swojego krzaczka najlepsiejsze są :)
Miłego wypoczynku :)
właśnie tak Olga:) buziaki dla Ciebie!
uwielbiam poziomki a oleandry piękne – mówiłam ,że wszędzie kwitną o tej porze a u mnie odwrotnie :)) ściskam
hej kochana! paczka już po mojej stronie:) bardzo bardzo dziękuję! lampka jest cudna:D i dziękuję za foremeczki:***
buziaki i dobrej reszty tygodnia:*
jako ze przez 18 lat kazde 2 msce wakacji spedzałam u dziadków co to mieli duze pole i mnóstwo warzyw i owoców na nim.. to jestem uzalezniona od nich.. w zeszłym roku nie mogłam wiekszosci jesc bo karmiłam piersią.. i na widok straganów z owocami i warzywami normalnie chciało mi sie płakac.. ale w tym roku juz sobie odbijam… a malin koooooochaaam !!
Iza to aż tak źle w ciąży jest? kurcze ja się boję! a wydaje mi się, że nigdy bez warzyw i owoców nie będę mogła żyć… ciekawe jak to będzie ze mną:) ach no to u dziadków pewnie nie raz zaznałaś rozkoszy obcowania i smakowania świeżych warzywek i owoców:) dobrego dnia i troszkę wiatru!;)
przypomnialaś mi jak ostatnio będąc ostatnio w PL zakradłam sie do ogrodka mojego brata i ogołociłam wszystkie krzaki z malin za jednym zamachem:D pyyyyyyyyyyycha!
haha ja uwielbiam takie "czyszczenie";) dziś będzie kolejna tura!
a może nazbieram malin i poziomek do miseczki i zrobię lody z owocami? hmm… to jest myśl!:)
Smak poziomek to moje utracone wspomnienie z dzieciństwa. Takie leśny prosto z krzaka. Tego się nie zapomina. A utracone bo teraz nie mogę go odnaleźć.
Lilla co ja bym dała, abys mogła go poczuć. Nie jesteś jedyna jak czytam komentarze sporo z Was dawno poziomek w ustach nie miało. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale to rzeczywiście owoc deficytowy… a szkoda.
buziaki :*
Mniam!!!!
Buziole w mokry nochalek Mailusia!
:))) jak będę w domu to przekażę te buziole :)
Ja też uwielbiam owoce i nie wyobrażam sobie życia bez nich. Każdego dnia zjadam ich tyle,że czasem już nawet nie mam ochoty na nic innego.Poziomi to jadlam ostatni raz jako dziecko,kiedy to rosły w mamy ogrodzie :)
Ściskam Aniu
Beti ja kocham wszelakie owocowe sałatki:) kiedyś mieszkając jeszcze z rodzicami robiłam ich na potęgę:) teraz już trochę rzadziej…
trzeba zasadzić, choćby na balkonie! ciekawe czy by się przyjęły:)
On sie naprawde uśmiecha Aniu!!! Jest cudny ten Twój Mail:)
A co do mandatu o którym pisałaś w poprzednim poście- przyznam Ci się, że mnie się kiedyś zdarzył podobny- 300 zl, 8 pkt karnych- zapłaciłam go ze skruchą, bo wyobraziłam sobie, ze w tej wsi nagle mogło wybiec mi na drogę dziecko, dorosły, czy jakiś zwierzak: pies, kot itd. Przy 50 km/h mogę jeszcze uniknąć tragedii, przy 90-100- jestem bez szans na uratowanie życia nie tylko czyjegoś, a może i swojego…
Dlatego teraz zawsze zwalniam we wsi do 50, nawet jak inni kierowcy na mnie trąbią i wyprzedzają pukając się w czoło- co ta baba tak wolno jedzie:)
Ale za to na autostradzie lubię sprawdzić ile moje ukochane auto wyciągnie:P
Buziaki!
Kalinko uśmiecha się uśmiecha! Prawie od ucha do ucha:) Mailo się odmienia;)
Dziękuję Ci za ten komentarz… to prawda…nigdy nie wiadomo jak mogłoby się skończyć to jeżdżenie setką po wiosce… mimo tego, że znaku nie widziałam i pasów też mam wyobrażenie, że było niebezpiecznie. To dla mnie nauka. Teraz na znak teren zabudowany będę patrzeć i uważać… :)
zapłacę dziś… i po kłopocie. Trzeba płacić za swoje gapiostwo.
buziaki dla Ciebie i dobrego chłodnego wieczorku:)
Jasne że się uśmiecha :) Mój pies robi podobnie choć jest innej rasy :) Współczuję mandatu – a propos poprzedniego posta. Tak to jest że prawdziwych piratów policja rzadko łapie…
Owoce prosto z krzaczka to super sprawa, a własne to do tego pewność, że są bez nawozów. Ja w tym roku posadziłam na wsi kilkanaście krzaczków pomidorów, ale niestety zaraza wszystkie przetrzebiła i muszę kupować na kanapki czy przetwory. A porzeczki miałam okazje sama zrywać z krzaków i dżem wyszedł z nich pierwsza klasa.
Ja dopiero od tego roku złapałam bakcyla robienia przetworów. Podoba mi się i chcę jeszcze. Za mną już kilka rodzajów wyprodukowanych pyszności, a w planach mam jeszcze parę.
wszystkie psiaki się uśmiechają:) no może poza tymi z groźnym wyrazem twarzy…
super, że taki bakcyl Ciebie złapał:) Przetwory to wspaniała rzecz:)
szkoda tych Twoich pomidorków… a co to za robactwo było?
porzeczkowe dżemiki mówisz? pychota!
pozdrawiam Ciebie serdecznie:)
Aniu, nie będę oryginalna, bo za owoce też wiele oddam:) uwielbiam….maliny i poziomki prosto z krzaka, truskawki nie przełknę…muszę umyć, bo jakby nie daj Boże piasek się trafił, to mogę już nie jeść cały dzień:)))))))))))))))))…taka mała fobia!:)
Pieso się uśmiecha a jakże, wszystko z Tobą dobrze!!!:):)
Wiśniową nalewkę w weekend planuję robić, dżemy wiśniowe już w słoikach:)
buziaki:*:*
P.S….. łagodnego powrotu do pracy:)…
Ola coś w tym jest, że truskawki też wolę umyć:) natomiast maliny i poziomki z krzaka mi nie przeszkadzają wcale:)
naleweczki wiśniowe powiadasz? pychota! moi dziadkowie robią najlepsze:)))
powrót do pracy już był…już nie pamiętam,. że na urlopie byłam haha:)
buziaki
Ja mam prawdziwego fiola na punkcie owocow rosnacych na krzakach:) Szczegolnie teraz jak "wywialo" mnie z Polski i dobre kilka lat nie jadlam poziomek i papierowek…:( ehhhh. Ostatnio jak znalazlam dzikie maliny i czeresnie …oszalalam ze szczescia!:)
Nina i to jest właśnie najpiękniejsze, że niby nic, a daje tyle radości:)
dopiero jak się jest daleko docenia się to co kiedyś było pod nosem. Ja teraz doceniam ogród, którego nie mam na co dzień, a kiedyś był na wyciągnięcie ręki… buziaki:)
Nie ma nic lepszego od owoców prosto z krzaczka, koniec, kropka!;D
Buziaki
tak jest! :) Marta święta prawda!
dobrego popołudnia:)
Mmmmm malinki uwielbiam :) A takie prosto z krzaka smakują najlepiej :)
Poziomki w ogródku również mam <3
Och, jak ja kocham letnie owoce z działki moich rodziców:) nie ma nic lepszego!
This is awesome!