“Toskańska trattoria” – kulinarne i miłosne przygody szefowej kuchni

“Jadalnia zaczynała wypełniać się modnie ubranymi Włochami, obcokrajowcami mieszkającymi w okolicy i ludźmi z branży, których Georgia nie znała – wszyscy chcieli obejrzeć najnowsze dzieło Claudii. Choć remont restauracji ciągnął się wiele tygodni, to jakimś cudem teraz okazała się nie tylko skończona, ale piękna. Podłogi pobielono, by pasowały do jasno-pistacjowych ścian, niewygodne krzesła zastąpiły urocze jasne fotele obite biało-szarym materiałem, stoliki nakryto śnieżnobiałymi lnianymi obrusami. W kominku ze starych cegieł leżały brzozowe polana, a na gzymsie ze starego orzecha stał w dużym wazonie bukiet peonii. Claudia stworzyła przestrzeń pasującą zarówno do lunchu w słoneczny dzień, jak i późnej kolacji w burzowy wieczór. Jeśli jedzenie miało być tak doskonałe jak wystrój, trattoria Dia była skazana na sukces” 
 “Toskańska trattoria”
Jenny Nelson

***

Za sprawą zimowych, mroźnych dni, poczułam czytelniczy głód na ociekającą słońcem książkę. A że uwielbiam połączenie tematyki kulinarnej wraz z klimatem wakacji, miłości i pięknych krajobrazów to książka ta zawładnęła mną całkowicie.
Akcja rozpoczyna się w Nowym Jorku, gdzie główna bohaterka – Georgia Gray jest szefową kuchni w jednej z najlepszych restauracji na Manhattanie. Wszystko się zmienia kiedy nagle zupełnie nieoczekiwanie restauracja dostaje pół widelca, czyli najgorszą ocenę jaką można dostać, a jej narzeczony odwołuje ślub. Bohaterka ucieka do Włoch, co jest początkiem wszystkich życiowych zmian. 
Mimo tego, że jest to pierwsza książka Jenny Nelson, książka została napisana w taki sposób, że czyta się ją bardzo lekko i przyjemnie. Wspaniale opisany krajobraz Włoch oraz cudnie przeplatający się wątek kulinarny przeniosły mnie do innego świata.:) Podróże między Nowym Jorkiem a Toskanią opisane są w taki sposób jakby to czytelnik odbywał je wraz z główną bohaterką.
Powieść genialna na zimowe wieczory lub wakacyjny wyjazd :) 
Może już czytaliście? A jeśli nie to szczerze Wam polecam!

Follow:

Komentarzy: 22

  1. 7 lutego 2012 / 18:20

    Książki nie znam ale chętnie przeczytam, sam opis wnętrza mnie zaintrygował:) pyszne zdjęcia:) moja kuchnia w remoncie i jem co mi wpadnie w rękę, dziś na obiad ziarna słonecznika:) A u Ciebie tak smacznie:))
    Wracając do poprzedniego postu, psiak jest boski!!!
    pozdrawiam!

    • 8 lutego 2012 / 07:08

      Witaj Olu:)
      przeczytaj, przeczytaj , bo warto:) zwłaszcza jeśli kochasz Toskanię:) oooo kuchnia w remoncie mówisz:) pewnie pięknie będzie:) pozdrawiam ciepło

  2. 7 lutego 2012 / 22:12

    Książki nie czytałam ale pewnie po nią sięgnę. Toskania to moja miłość i Twój cudowny mix zdjęciowy przywołuje jedne z najpiękniejszych wspomnień z pobytu tam właśnie w sercu Toskanii. Oliwki, wino i peccorino to to czym mogłabym żyć nacodzień i jeszcze mieszkanko w Pienzie.
    Pozdrawiam cieplutko:)

    • 8 lutego 2012 / 07:09

      Ja też uwielbiam Toskanię:) ten klimat i krajobraz jest niesamowity… również wspominam chwile tam spędzone:) A oliwki i wino to rzeczy bez których nie mogłabym żyć. :) ściskam!

  3. Anonimowy
    8 lutego 2012 / 09:02

    Zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki :)) Zaopatrzę się w tę pozycję przy kolejnej wizycie w kraju :) Mieszkałam kiedyś w Toskanii,dokładnie we Florencji.Znam dobrze cały region. Przepięknie jest tam…mam więc do Toskanii spory sentyment :) Fajnie,że umiesz sobie "ocieplić" lekturą te mrozne i szare dni! Napomknę jeszcze,że mój golden po wczorajszej kąpieli wygląda dziś jak rodowita owca :D Loki mu się wykreowały na grzbiecie,śmiesznie wygląda ale byś widziała jaki zadowolony teraz chodzi :)) Buziaków moc i tradycyjnie dużu cmok w czółko dla Mailo! (gioia)

    • 8 lutego 2012 / 09:18

      :) cieszę się, że udało mi się zachęcić. Toskania jest cudowna. Uwielbiam książki o tych rejonach. Czytałaś może : Tysiąc dni w Toskanii – Marleny de Blasi? Wypuściła bardzo ciekawą serię "Tysiąz dni w…" Wenecji i Florencji bodajże jeszcze jest:)
      Już sobie wyobrażam Waszą owieczkę:))) Nasz Mailo jest cały czas pokręcony i robi się coraz bardziej rudy:)))) Jego tato ma straszne kręcioły na plecach, więc chyba odziedziczył:) strasznie mi się to podoba! My naszego też będziemy kąpać w najbliższych dniach, bo łapki jakieś takie zszarzałe ma. Buziaki
      Gioia i tak z ciekawości – prowadzisz jakiegoś bloga?
      pozdrawiam ciepło i życzę miłej środy:)

  4. Anonimowy
    8 lutego 2012 / 09:42

    Nie Aniu,nie prowadzę bloga ale jestem uzależniona od oglądania pięknych blogów :)) (jednak tylko na nielicznych pozostawiam komentarz) :)Mój psiak jako szczeniak był prawie bialutki. Z wiekiem sierść troszkę mu ściemniała na grzbiecie i urosła mu "lwia grzywa" na klatce :)))))) Loki na grzbiecie też pojawiły się pózniej :D Ależ mamy lokowanych przystojniaków! ;))) Kiedyś podeślę Ci zdjęcie mojego ;) Co do książki-nie czytałam "Tysiąca dni.."
    ale znam ten tytuł z poleceń na Merlinie.Moja lista książek do kupienia w PL cały czas się wydłuża :)) Tobie również miłego dnia! (gioia)

    • 8 lutego 2012 / 09:46

      a szkoda:) no nic, mam nadzieję, że kontakt się utrzyma :) tak dla ciekawostki, to moi rodzice też mają goldena, tylko 8 letniego :) Nazywa się Bachus i on ma właśnie taką lwią grzywę:))) a zdjęcie z miłą chęcią zobaczę! jak coś to ślij maila. Jakbyś bardzo chciała, zawsze znajdzie się jakaś dobra dusza, którą książkę może kupić i wysłać pocztą;-)
      ściskam mocno

  5. Anonimowy
    8 lutego 2012 / 09:56

    Podaj adresik :) Skrobnę parę słów pod zdjęciem mojego puchacza :D Pa!

  6. Anonimowy
    8 lutego 2012 / 10:32

    Sprawdz pocztę ;))

  7. 8 lutego 2012 / 14:00

    Nie czytałam, ale mam specjalną listę gdzie zapisuję książki "do kupienia". Książki, które polecają inne blogerki, a których opisy mnie zaintrygują. I właśnie do takiej listy dopisuję tę książkę. Dziękuję za inspiracje!

    • 9 lutego 2012 / 07:44

      ja też robię taką listę :) cieszę się, że udało mi się zainteresować.
      ściskam :*

  8. 8 lutego 2012 / 18:05

    fantastycznie się zapowiada:) czytalas Lunch w Paryżu? Polecam, w podobnym klimacie…Moglabym bez ustanku takie czytac:)
    PS.lubię Twoje kolaże ze zdjec:)

    • 9 lutego 2012 / 07:49

      Czytałam!:) Przed "Toskańską trattorią" :) Rewelacja! Uwielbiam taki klimat i książki napisane w tym stylu :) Dziękuję za miłe słowa. To bardzo buduje:)

  9. 8 lutego 2012 / 18:50

    muszę chyba się za nią zabrać;) a ja polecam oczywiście Paulo Coelho:) zwłaszcza "Być jak płynąca rzeka" czytałam mnóstwo razy:) polecam i pozdrawiam:)

    • 9 lutego 2012 / 07:50

      Polecam! a Paula Coelho mam chyba wszystkie książki i czytam jednym tchem:) ściskam

  10. 9 lutego 2012 / 10:16

    Witaj! Smaczna książka:) Kolejna na mojej zakupowej liście:)
    Pozdrawiam

  11. 15 lutego 2012 / 21:31

    Właśnie nadrabiam zaległości u Ciebie i chciałam Ci podpowiedzieć, że skoro lubisz takie klimaty, to z pewnością spodoba Ci się "Tysiąc dni w Toskanii" Marleny de Blasi – ale już doczytałam w komentarzach, że jesteś po tej lekturze…:-)
    A czytałaś serie książek o Prowansji m.in. Petera Mayle'a?
    Psiaki z powyższego posta są urocze – rozbrykane goldenki:-)

  12. 15 lutego 2012 / 21:44

    tak, ser, wino, oliwki, pomidory, – niebo w gębie, – w Toskanii nie byłam, tylko zadowoliłam się Rzymem na razie :))- ale klimaty toskańskie uwielbiam i marzę o nich ;)) – super zdjęcia :)
    uściski!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *